Pomysł na przedszkole integracyjne narodził się podczas pobytu Anny Florek, wówczas psycholog zatrudnionej w Instytucie Matki i Dziecka, na stypendium w Niemczech, w Centrum Neurologii Dziecięcej (CND) w Mainz. Efektem fascynacji wspólnym wychowywaniem i kształceniem dzieci sprawnych i niepełnosprawnych był pomysł utworzenia podobnego miejsca w Polsce.
– U nas w tamtych czasach była pustynia, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi niepełnosprawnymi – opowiada Anna Florek. – W Warszawie działały dwa przedszkola specjalne. W sumie zapewniały opiekę około 30 dzieciom, a to była kropla w morzu potrzeb. Ich problemy były mi znane, ponieważ rodzice tych dzieci zgłaszali się po diagnozę czy na terapię do Instytutu Matki i Dziecka, gdzie wówczas pracowałam. Kiedy w Niemczech zobaczyłam, jakim wspaniałym rozwiązaniem dla tych dzieci jest przedszkole integracyjne, wróciłam do Polski z przekonaniem, że trzeba to u nas zrobić.
Przeniesienie tego wzorca z Niemiec do Polski nie było jednak łatwe. Jak mówi Anna Florek, bardzo wiele osób twierdziło wówczas, że łączenie dzieci niepełnosprawnych ze sprawnymi to zły pomysł, stanie się to z krzywdą dla jednych i drugich. – Takie było wówczas myślenie. Ale miałam wokół siebie osoby, które mnie wspierały. Powtarzały: „Jeśli jesteś do tego przekonana, to działaj.” A ja byłam przekonana – mówi Anna Florek.
Bardzo dużo w tym trudnym czasie pani Annie pomogli rodzice dzieci niepełnosprawnych z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, które wówczas było jedną z nielicznych organizacji pozarządowych. Jak mówi, miała też wspaniałych szefów, którzy ją wspierali.
Na początku trzeba było znaleźć strukturę, w jakiej takie przedszkole mogłoby działać. Wtedy Anna Florek nie miała pomysłu, że można to zrobić po prostu prywatnie albo założyć fundację, więc najpierw podjęła próbę w instytucjach publicznych. Niestety, Instytut Matki i Dziecka, z którym była związana, nie był zainteresowany taką częścią swojej działalności jak przedszkole integracyjne.
– Ten pomysł na tamte czasy był zbyt nowatorski, żeby znaleźć się w systemie oświaty publicznej – mówi Anna Florek. – Pani wizytator w kuratorium, do której się wówczas zgłosiłam, pokręciła głową: „Pani Aniu, nie dość że grupy mieszane wiekowo, to jeszcze te dzieci niepełnosprawne… No jak to pani sobie wymyśliła? No może się uda, życzę pani wszystkiego najlepszego”.
Na szczęście z pomocą przyszło Społeczne Towarzystwo Oświatowe. – Było ono wprawdzie ukierunkowane na tworzenie szkół, ale powiedziano mi, że jeśli nie będę potrzebować zbyt dużo pomocy, to możemy utworzyć koło i organizować przedszkole. I tak staliśmy się placówką społeczną – mówi pani Anna.
Był też problem ze znalezieniem lokalu. – Jedna z matek, pani Zakrzewska (która jest autorką naszego logo), skontaktowała mnie z kierownikiem Wydziału Opieki Społecznej, któremu podlegały wówczas żłobki, i który udostępnił nam jeden oddział żłobka – opowiada pani Anna. Oddział ten mieścił się przy ulicy Wolumen 3. I w tym miejscu przedszkole nieprzerwanie działa od niemal trzydziestu lat.
Rozmowa odbyła się w styczniu 2019 roku.